PARACORD – najgorsza idealna linka na świecie

PARACORD – najgorsza idealna linka na świecie

Czołem!

Zebrała się we mnie ochota na napisanie paru słów na temat Paracordu – popularnej „linki spadochronowej”. Będzie długo, mam nadzieję interesująco. Będzie skandalicznie i strasznie! Gotowi? Lecimy:

PARACORD

Linka znana, lubiana i wszechstronnie wykorzystywana. Swoista moda na jej użycie panuje nieprzejednanie w kręgach survivalowo-militarnych, a także w mniejszym stopniu w „zwykłej” turystyce. Paracordowi nie da się odmówić uroku i pewnego rodzaju wszechstronności, przez co na stałe związała się, nomen omen, z naszą pasją.

Niestety wokół tego produktu z biegiem czasu narosło wiele mitów, które namiętnie powielane powoli mogą stać się zagrożeniem – dla naszego portfela, skuteczności i co najgorsze – bezpieczeństwa i zdrowia. Brzmi strasznie? Już tłumaczę dlaczego przedstawiam sprawę takimi słowami.

W przeciągu kilku ostatnich dni nie wiedzieć czemu wielokrotnie dotarły do mnie w czasie internetowych dyskusji głosy przekonujące, że z paracordem można wszystko – od prostych prac pionierskich, przez wszelkiego rodzaju odciągi, mocowania, troczenie, na wieszaniu hamaka i asekuracji w czasie zajęć linowych skończywszy. Czas rozprawić się z tymi mitami raz na zawsze! Odnoszę bowiem wrażenie, że do linki spadochronowej odnosimy się zbyt bezkrytycznie, co dziwi tym bardziej, że na temat każdego innego produktu snujemy ciągnące się godzinami i dniami dyskusje, bezlitośnie punktując wady i zalety, zestawiając informacje z własnym doświadczeniem i suchymi faktami. Dlaczego nie robimy tak w przypadku paracordu?

MIT 1 – Superwytrzymałość

Paracord opisywany jest jako 550 Cord – liczba ta bierze się z pierwotnej teoretycznej wytrzymałości tej linki pozwalającej utrzymać ciężar 550 funtów, czyli na okrągło licząc 250 kg. Widząc taką liczbę wierzymy, że linka faktycznie wytrzyma nie tylko nasz ciężar, ale też naszego sprzętu. W praktyce musimy pamiętać, że testy wytrzymałości linki przeprowadzane są w warunkach laboratoryjnych, gdzie nie działają takie czynniki jak zabrudzenie, promieniowanie UV, wilgotność – każdy z nich obniża parametry tworzyw sztucznych, a nie da się ich przecież uniknąć w terenie. Dodatkowo każdy węzeł wykonany na lince również powoduje, że traci ona swoje pierwotne właściwości – zwykło się liczyć, że węzeł „odbiera” połowę wytrzymałości.

Oto co działa na niekorzyść paracordu:

  • luźna konstrukcja – oplot przesuwa się względem rdzenia
  • brak plecionego rdzenia – rdzen to tylko 7 ułożonych obok siebie mniejszych linek
  • chłonie wodę
  • łatwo się brudzi, a zabrudzenia trafiają między oplot i rdzeń, dodatkowo uszkadzając włókna
  • spłaszcza się – przez co łatwiej uszkadza na zagięciach
  • spłaszcza się #2 – węzły zaciskają się niesamowicie mocno przy większym obciążeniu

MIT 2 – Wielozadaniowość

Sznurówki, odciągi, zabezpieczenie sprzętu, prace pionierskie, „biżuteria” survivalowa (do noży, na nadgarstek, suwaki w zamkach błyskawicznych) – zgoda. Ale kiedy pojawiają się sygnały, że ktoś myśli o wykorzystaniu paracordu w czasie zabaw linowych trzeba powtarzać, że linka ta nie jest w żaden sposób atestowana, że nie mamy żadnej pewności co do jej zachowania przy ciężkiej pracy. Nie oszukujmy się – jedna linka nie może być jednocześnie smyczą do kluczy i asekuracją przy wspinaczce. Nie zrozumcie mnie źle – paracord nadaje się do wielu zastosowań, ale z całą pewnością nie do KAŻDEGO zastosowania w turystyce i survivalu.

MIT 3 – Opłacalność

Ten punkt nawiązuje do mitu numer 2. Biorąc pod uwagę właściwości użytkowe paracordu nie da się ukryć, że do każdego z sugerowanych zadań można z łatwością kupić linkę tańszą, lżejszą, bardziej wytrzymałą, bezpieczniejszą, wygodniejszą. Przykładowo: jeżeli chcemy wykonać odciągi do tarpa to doskonale w tej roli sprawdzi się zwykła linka ze sklepu żeglarskiego o średnicy 1-2 mm, której koszt za metr nie przekroczy 30 gr. Szukasz linki bardzo wytrzymałej? Za niewiele ponad 2 zł można kupić linki z włókien Dyneema, które osiągami biją paracord na głowę (przykład: paracord 3mm ze swoją wytrzymałością 250 kg ma się nijak do najprostszej Dyneemy, która przy średnicy 2,5 mm potrafi wytrzymać 750 kg!). Przy okazji: Dyneema waży tyle co nic.

MIT 4 – HAMAKI

I tutaj proszę wyostrzyć uwagę, bo rzecz dotyczy bezpośrednio naszego bezpieczeństwa i zdrowia. PARACORD W ŻADNYM WYPADKU NIE NADAJE SIĘ DO WIESZANIA HAMAKÓW! Jest zwyczajnie zbyt słaby. O ile nie ważycie 45 kg i nie przywiązujecie hamaka do idealnie okrągłego słupa – liczcie się z twardym lądowaniem. Podejmowano już wiele prób wieszania hamaka na paracordzie i tylko w wyjątkowych przypadkach dużego szczęścia nie kończyło się to przykrym rozczarowaniem. Jeden z guru hamakowania w USA, Just Jeff, osobiście odcinał paracord od czaszy spadochronu armijnego i nawet taka linka, najoryginalniejsza z oryginalnych, nie przeszła nawet pierwszej próby.
Co więcej – siły działające na linki w hamaku dalece przewyższają wasz własny ciężar (i nie mam tutaj nawet na myśli obciążenia dynamicznego kiedy w hamaku się poruszacie). Nieprawidłowo rozwieszony hamak, tzn. mocno napięty, przenosi na każdą z linek (tak, osobno!) obciążenie dochodzące nawet do 500-600 kg (sic!). Musiałbym tutaj przytoczyć kilka wzorów i wyjaśnić kilka zagadnień z fizyki, ale kalkulacja jest prosta – im mniejszy kąt zawarty między linkami a poziomem tym większa siła na nie działa. Ważne jest, aby używany przez Was system mocowania hamaka miał „zapas mocy”.

Bardzo proszę, nie używajcie paracordu do żadnej czynności związanej z wieszaniem hamaka!

MIT 5 – ZASTOSOWANIE BRANSOLETY SURVIVALOWEJ

Temat pokrewny. Bransoleta zapleciona z 2,5-3 metrów paracordu stała się znakiem rozpoznawczym każdego „człowieka lasu”. Pisząc o niej powtarzamy, że jest to „taktyczny” zapas linki którą mamy zawsze przy sobie. Moim zdaniem bransoleta z paracordu sprawdza się wyłącznie w jednej roli: „biżuterii” survivalowej, znaku rozpoznawczego. Dlaczego uważam, że praktyczne zastosowanie bransolety można włożyć między bajki?
Bo jej rozplątanie trwa wieki.
Bo linka przechowywana w ten sposób trwale się zagniata i traci większość właściwości użytkowych
Bo sama bransoleta potrafi bardzo przeszkadzać, uwierać – jest gruba, sztywna, a dodatkowo kiedy zapinana na szeklę – bolesna.
Bo szkoda ciąć linkę za 2 złote za metr (tak, to też ma niebagatelny wpływ na decyzje o użyciu)
Bo to tylko 2,5 metra linki.
Bo szybko zbiera naskórek i zaczyna śmierdzieć.

10 metrów linki „zbuchtowanej” na dłoni i zabezpieczonej jednym węzłem będzie szybszym, wygodniejszym, lepszym źródłem linki, a zajmie dokładnie tyle samo miejsca w plecaku, kieszeni czy organizerze.

Jeżeli dotarliście aż tutaj – dziękuje za wytrwałość. Na osłodę i w ramach podziękowania… kilka zdań pochwalających paracord.

  • To bardzo ładna linka, najładniejsza ze wszystkich, jakie są dostępne na rynku. Żadna inna nie ma tak eleganckiego, gęstego oplotu.
  • Jego średnica i miękkość są idealne do zabawy z węzłami, ich ćwiczenie i opracowywanie do perfekcji. Żadna inna linka nie będzie tak wdzięcznie układać się w fantazyjne sploty.
  • Dostępność w kilkudziesięciu kolorach – w tym fluorescencyjne i odblaskowe. Żadna inna linka w historii ludzkości Emotikon wink nie była oferowana tak gigantycznej palecie kolorów. To stwarza niemal nieskończone możliwości komponowania splotów i precyzyjnego dopasowywania linki do koloru naszego sprzętu.
  • Jest „w sam raz” do naprawdę wielu zadań. Smycz do noża? Idealnie. Nowy „języczek” w suwaku zamka? Pięknie. Sznurówki? Może być. Mocowanie manierki do pasa, by nie zgubić jej w czasie przeprawy linowej? Perfect!
  • Z żadnej innej linki nie da się robić tak fajnych plecionek!

Na koniec ważna uwaga – pamiętajcie, że pisząc ten tekst nie mam na celu zdyskredytować czy „hejtować” paracord. To w końcu świetna linka, naprawdę! Chce tylko zwrócić wasza uwagę na fakt, że nie warto posługiwać się w ocenie produktu mitami, które według niego narosły. Bądźmy krytyczni, myślmy o tym, co wpada nam w ręce i co TAK NAPRAWDĘ można z tym zrobić.

I na koniec anegedotka: w życiu nosiłem bransoletę z paracordu tylko krótki czas, około 3 miesięcy. Możecie ją obecnie znaleźć na górze Mulhacen w hiszpańskich Sierra Nevada, niecałe 3500 m n.p.m. Wykonana splotem „cobra” z beżowego paracordu wisi zaczepiona o kratki małej kapliczki na szczycie, złączona klamrami z drugą, czarną, wzór „snake viceroy”. Zostawiliśmy je tam na pamiątkę zaręczyn Emotikon wink

Pozdrawiam,
Lesovik

Tekst można wedle uznania znienawidzić lub pokochać. Komentować, polemizować z nim, uzupełnić. Można swobodnie udostępniać jeżeli uznacie, że zawarłem w nim racje, można poddać pod dyskusję w dowolnej grupie. Przekazując go dalej pamiętajcie proszę o dodaniu informacji o źródle.

117 odpowiedzi do “PARACORD – najgorsza idealna linka na świecie”

  1. Porywanie się na świętości marketingowe? Trzeba lat na to, a i tak przekonasz może 10%. Ale cza się być z agresywnym marketingiem, on psuje pacynki bardziej niż jabol. Witaj w klubie.

    pozdro

    • Cześć, Melon!

      Ktoś musiał to powiedzieć wprost, więc się zebrałem i napisałem! Niech ten tekst służy! Może akurat ktoś się zamyśli nad tym na co wydaje pieniądze i zamiast kupić kolejne 100 metrów paracordu kupi normalną linkę i… odłoży na któregoś MelonToolsa 🙂

  2. Bardzo przyjemnie się czytało, dzięki.

    Rozwiałeś moje wątpliwości. Już od jakiegoś czasu zastanawiałem się, czy paracord w ogóle się opłaca i jestem przekonany, że kupiłbym raczej legendę niż świetny produkt za niemałe pieniądze.

    Często stosuję sznurki jutowe i lniane, lubię je za autentyczność, klasyczny wygląd. Dobrze mi się je wiąże. Do konstrukcji obozowych właściwie jak dla mnie są super – bardzo tanie, miękkie i dość wytrzymałe, ale nie stosowałbym ich na odciągi.

    • Opłaca się, jeżeli chcesz mieć linkę bardzo ładną i w wielu kolorach. Chociaż ostatnio zastanawiałem się i choćbym chciał to nie wiem co mógłbym jeszcze z niej zrobić – realnie przydatnego!

      Co do linek jutowych – zgadzam się w pełni, pisałem o tym też na facebooku. Juta czy konopie są bardzo dobre do prac pionierskich – tanie, łatwo dostępne, wystarczająco wytrzymałe, nie żal ciąć i co najważniejsze – zostawione w lesie prędzej czy później rozłożą się i nie pozostanie po nich żaden ślad!

      Na odciągi jednak się nie nadają, bo po pierwsze bardzo trudno zawiązać na nich odpowiedni węzeł (np. prusik) a ponadto bardzo źle znoszą pracę, szybko w ten sposób się przecierają, uszkadzają.

  3. Generalnie zgadzam się z tym artykułem, ale…
    uważam że opaska z paracordu została niedoceniona. Dla mnie osobiście jest ona podstawowym elementem „Ekwipuneku Dźwiganego Codziennie” (EDC). 2 metry liny nie jest imponujące, ale może uratować tyłek. Dzięki temu że paracord ma w sobie 7 luźnych rdzeni, to gdy jest potrzeba to możemy uzyskań nawet 2×7=14! metrów linki, gdy nie zależy nam akurat na udźwigu.
    Wiadomo, że nosi się z sobą jakąś linę jak się idzie w teren. 2 metry sznurka na ręce to trochę za mało, ale czy zawsze nosi się ze sobą linę? Nie sądzę…
    Dla mnie jest to duuuży komfort psychiczny gdy wiem, że zawsze i wszędzie mam trochę paracordu.
    Jeśli będzie kiedyś potrzebny sznurek, a nie będziesz miał opaski to będziesz w d…dużym lesie 😉

    • Clever, wiesz jak to jest – gdybanie gdybaniem, a rzeczywistość rzeczywistością. Samodzielnie rdzenie paracordu naprawdę na niewiele się zdają. Nosisz swój zestaw EDC – nie uważasz zatem, że wygodniej będzie zwinąć ładnie sznurek i włożyć do nerki (nosisz Baribala)?

      Tak czy inaczej – noś, to na pewno nic złego, czy w kieszeni czy na nadgarstku.

    • A dla mnie jest to duuuży komfort psychiczny gdy wiem, że zawsze i wszędzie mam przy sobie siekierę.
      Jeśli będzie kiedyś potrzebna siekiera, a nie będziesz jej miał to będziesz w d… dużym lesie !!!

    • Legenda głosi, że kiedyś, komuś w lesie paracord uratował życie. Podobno chciał się na nim powiesić….

    • Niech to wybrzmi bardzo poważnie z mojej strony: żarty z samobójstwa są ABSOLUTNIE nieakceptowalne.
      /Rafał

  4. Oj Lesoviku.. święte słowa… a z tym wieszaniem hamaka… hm… wstyd się przyznać… wiara w marketing była do momentu wielkiego wybuchu i tyłek mnie bolał przez 2 dni, zraniona duma trochę dłużej 😀 teraz jest dyneema 4mm i już nie boli..:)

    • Na odciągi wystarczy najzwyklejsza linka poliestrowa o średnicy 1-2 mm, koszt w okolicach kilkudziesięciu groszy.
      Jeżeli chcesz koniecznie Dyneemę to bierz najcieńszą – 1 mm wytrzymuje około 16-19 daN , a więc i tak dużo więcej niż realnie potrzeba.

    • Sprzeciw to za dużo powiedziane 🙂
      1. rozplątywanie nie trwa aż tak długo. Oczywiście wyjęcie linki z plecaka będzie szybsze niż rozplątywanie bransolety,
      2. bransoleta może uwierać jak wszystkie gadżety noszone na nadgarstku np zegarek. Do tego trzeba się przyzwyczaić,
      3. W przypadku ratowania swoich czterech liter byśmy pocięli linkę wartą nawet 1000 zł za metr,
      4. Wszystko co nosimy z czasem zaczyna śmierdzieć więc trochę wody i mydła nie zaszkodzi.

      „Bo linka przechowywana w ten sposób trwale się zagniata i traci większość właściwości użytkowych” jest najbardziej trafną uwagą nie tylko tyczącą się paracordu ale wszystkich lin, które zamierzamy użyć. Przede wszystkim zdrowy rozsądek. Paracord trzeba traktować jako wielofunkcyjny sznurek i nic ponadto. Do wspinaczki i do wyciągania aut z rowu się nie nadaje, chociaż niektórzy twierdzą inaczej 🙂
      Pozdrawiam.

    • 1. Przy zastosowaniu odpowiedniego splotu faktycznie można rozplątać jednym ruchem… ale nadal szybciej i wygodniej użyć linki zbuchtowanej, odmierzyć potrzebny kawałek, odciąć, przytopić, schować.
      2. …albo oszczędzić sobie kłopotu!
      3. To prawda – ale granica / bariera jednak jest. Trochę jak z budżetowym nożem i starymi bojówkami – używamy wszędzie, zawsze i bez „cackania” się bo nie ma strachu, że oksyda na nowiutkim customie za 1xxx zł się zetrze albo pobrudzimy bojówki za 400 zł 😉
      4. tu ponownie, jak w punkcie 2.

      Ładnie podsumowane – paracord to snzurek, nic poza tym. Ot, linka, wielofunkcyjna jak każda inna tego typu!

      Pozdrawiam serdecznie!

    • Zabawne, jak na przykładzie durnego sznurka autor przypadkiem dotknął tematu plagi współczesnego marketingu, który tworzy sztuczne potrzeby i wychowuje swoich klientów na rzeczników zdeterminowanych do obrony dobrego imienia marki i produktu, nawet wbrew fundamentalnej logice i zasadniczo tylko po to, aby przenigdy nie przyznać, że jednak zostali zrobieni w wała. Co jak co, ale pomysł, aby sprzedawać sznurek w postaci bransoletki był absolutnie genialny. Nie ważne, że w tej postaci i długości będzie niemal bezużyteczny i 99,99% sprzedanych bransoletek nigdy nie zostanie rozplątanych. Producenci sprzedali miliony kilometrów paracordu ludziom, którzy w ogóle nie potrzebowali sznurka, tylko zaspokojenia atawistycznej potrzeby przynależności do grupy, którą mogliby demonstrować widocznym elementem odzieży. To chyba przebija nawet koncern Apple, ktory jako pierwszy wprowadził białe sluchawki jako opcje domyślną, odpalając równolegle kampanię kreującą je jako element rozpoznawczy fajnych, bogatych dzieciaków. Ale słuchawki, białe czy nie, nadal były użyteczne tak samo jak każde inne, tymczasem właściciele bransoletek w razie czego prędzej użyją innego wolnego sznurka, bo bransoletkę ciężko rozplątać, za krótka, a poza tym szkoda. Chyba, że – nie wiem ‐ może chociaż szczyt absurdu da się na tej bransoletce zbobyć?

    • W tym co piszesz jest cząstka prawdy, chociaż ja skłonny byłbym do przedstawienia jej w łagodniejszej formie. Myślę, że nie każdy wybór musi być podyktowany wyłącznie twardą logiką i utylitaryzmem. Wiele rzeczy robimy dlatego, że się nam podobają, po prostu. Bransoletka z paracordu też może się po prostu podobać, choć wcale nie musi przydać się do realnego użycia jej jako źródła użytecznej linki. Funkcja biżuterii lub symbolu przynależności nie jest złym powodem do posiadania takiej.

  5. Ciekawy tekst i nieźle opracowany. Szczególnie podanie alternatyw do paracordu z odpowiednią argumentacją. Dzięki.

    Nie zgodzę się co do kilku detali.
    Bransoleta z paracordu uwiera? Moja nie. Taki sam „dyskomfort” jakbym miał na ręku zwykły zegarek.
    Śmierdzi? A skórzany pasek od zegarka to po pół roku fiołkami pachnie? Wystarczy zachować elementarną higienię.
    Długo się rozplątuje z bransolety etgo jest niepraktyczny? Słyszałem ten zarzut już wcześniej i zgodziłbym się z nim, gdyby nie patent, który znalazłem w sieci. CZas rozplątywania: mniej niż 5 sekund
    https://www.youtube.com/watch?v=5bzdmJSQtvc

    • Czołem!

      Uwiera – może i nie bardziej niż zegarek, ale skoro uwiera – to po co nosić w ten sposób? Zegarek trudno zastąpić czymś równie użytecznym, a nienoszonym na nadgarstku.
      Higiena – podobnie jak powyżej, jeżeli nie trzeba przysparzać problemu to nie widzimy potrzeby, żeby go tworzyć.
      Rozplątanie – to nadal argument nie za skutecznym noszeniem linki, a za doskonaleniem patentu bransolety.

      Ogólnie rzecz ujmując – cała zabawa zaczęła się od tego, że ktoś wymyślił bransolety z paracordu i tym samym stworzył szereg problemów, które nie są zadośćuczynione bezsprzecznymi zaletami. Kolejne modyfikacje bransolet i instrukcje ich obsługi (np. jej czyszczenie, nowe sposoby za zaplecenie – osobiście też to testowaliśmy parę lat temu) tak naprawdę są próbą minimalizowania problemów, których w ogóle by nie było gdyby nie fakt, że „trzeba” nosić bransoletę.

      A może jesteśmy uprzedzeni? Staramy się racjonalnie podejść do tematu.

    • Z tą higieną to jest jeszcze jedna bardzo ważna rzecz dla osób, które na prawdę znają się na tematach związanych ze linami („na prawdę” mam tutaj na myśli osoby, które przechodziły pełne kursy, a nie przyśpieszony zlepek informacji od kolegi). Chcę powiedzieć, że brud bardzo negatywnie wpływa na wytrzymałość wszelkich lin nylonowych. Brudny oplot linki oznacza, że gromadzi się tam wilgoć, co w dłuższej perspektywie prowadzi do drastycznego obniżenia wytrzymałości. Chemia, z którą macie codziennie do czynienia również bardzo negatywnie wpływa na włókna nylonowe (rozpuszcza je), słońce także je niszczy. Ja bym takiemu odzyskanemu z supła sznurkowi nie zawierzył nawet 20 kg, a co dopiero własnego życia. Dla przykładu podam wynik pewnego eksperymentu, który przeprowadził mój instruktor. Odciął 2 metry liny alpinistycznej i powiesił ją w lecie za szybą swojego okna tak, że była poddana przez część dnia działaniu słońca. Po paru miesiącach sprawdził jej wytrzymałość. Z ponad 2 ton wytrzymałości zrobiło się około 50 kg. To nie jest żaden kit! Po prostu ludzie o tym nie wiedzą, bo w szkołach tego nie uczą.

      Pozdrawiam,
      Tomek

    • Dzięki, Tomek! To co napisałeś w komentarzu jest bardzo cenne, zwłaszcza kwestia chemikaliów i działania promieni UV. Super!

    • O UV i wpływie pogodowym na materiały dowiedziałem się z podwieszanej suszarki balkonowej w której w miejscu najbardziej nasłonecznionym sznurki padały jak by je kwasem polał, dosłownie się rozsypywały w proszek przy ruszeniu.
      Plecak który leżał na słonku w samochodzie po jakimś czasie się prawie rozpadł a głownie paski, które na pozór są niesamowicie mocne.
      To niezwykle cenna sprawa by o tym wiedzieć, a taka bransoletka będzie naprawdę narażana na trudne warunki.

  6. Nie odniosę się do wszystkiego bo nie mam teraz czasu ale kilka słów odnośnie bransolety… Nieścisłość na nieścisłości! Genrealnie, to w tym fragmencie nie ma ani jednego zdania bez przekłamań.
    1. Rozplątanie trwa sekundy. Wystarczy zastosować odpowiednią technikę zaplatania jakich pełno na YouTubie.
    2. Że się brudzi i śmierdzi… Ubrania też się brudzą i śmierdzą jeśli się ich nie pierze.
    3. Nie 2 metry a 3,5 do 4 m. Chociaż to akurat zależy od grubości nadgarstka. Tak czy siak. 3,5 metra para cordu, to nie w kij dmuchał.
    4. Jak kogoś upija zegarek, to sobie kupuje taki co go nie upija. Bransoletę też można sobie zrobić luźniejszą – miękką, lub ciaśniej splecioną – twardszą. Jak kto woli.
    5. I jeszcze jedno. Para cord nie musi wytrzymywać 250 kg żeby był przydatny. I tak wytrzyma więcej niż większość sznurków o podobnych parametrach.

    Hamak wieszam na para cordzie i jeszcze nigdy mi się nie urwał. Nawet jeśli miało by się tak kiedyś zdarzyć, to nie sądzę, żeby upadek z 60 cm można uznać za szczególnie niebezpieczny.

    • Czołem!
      Dzięki za komentarz. Ogólnie rzecz biorąc by nie roztrząsać zanadto całego tematu (wszak tekst traktuje o paracordzie, nie o bransoletce samej w sobie) musieliśmy posłużyć się pewnymi uproszczeniami. Zgadzam się z punktami, które przedstawiłeś, parę nieścisłości też znalazłem 😉 ale generalnie zgadzamy się co do istoty zagadnienia.
      1. Prawda, są metody pozwalające na wykonanie węzłów szybkorozwiązywalnych, a nawet bransoletek, których rozwiązanie polega na wyciągnięciu rdzenia-zawleczki. W większości przypadku niestety zaplatane są bransolety KingCobra – a z nią wiadomo jak jest.
      2. Prawda – ale pomiędzy dwoma sposobami (bransoletka lub linka zbuchtowana) wolę ten, który jest prostszy.
      3. Zgoda, zależnie od typu splotu.
      4. Nadal jest to dodatkowy element na nadgarstku. Szukamy sposobów na uproszczenie, ułatwienie, nie na ominięcie problemu, który nie wystąpiłby, gdybyśmy nie zdecydowali się na rozwiązanie bardziej skomplikowane 🙂
      5. Prawda, lecz słowa o jego wytrzymałości nie dotyczyły nieprzydatności paracordu jako takiego, miały być zwróceniem uwagi na fakt, że nie można spodziewać się po nim wytrzymałości 250 kg – to różnica.

      Podsumowując – tekst na na celu przede wszystkim przedstawienie faktów i realnej przydatności tej linki. Nie mówimy, że paracord nie nadaje się do niczego, mówimy tylko, że nie jest świętym Graalem.

      Pozdrawiam!

  7. Dzięki wielkie za bardzo fajny artykuł. Właśnie takich informacji potrzebowałem :)))

    Zastanawiałem się nad paracordem do przedłużenia rękojeści mojego noża survivalowego, oraz do zastosowania go przy pochwie do różnych prac. Mam też dość spore doświadczenie alpinistyczne, dlatego głównie interesowała mnie wytrzymałość tego sznurka i jego wytrzymałość na zgięciach czy węzłach. Niewiele wiem o paracordzie, a być może w sytuacji awaryjnej będę musiał posłużyć się nim do zbudowania stanowiska zjazdowego lub jak pisałeś użyć do hamaka. To co napisałeś przekonało mnie, że muszę sobie kupić po prostu repsznur alpinistyczny 3mm. Cena podobna, a wpływ bezpieczeństwo znacznie wzrasta.

    Pozdrawiam i chętnie przeczytam inne artykuły.

    • Nie masz doświadczenia alpinistycznego, proszę, nawet nie myśl że je masz, bo to się może źle dla ciebie skończyć.

  8. Witam, podobnie jak większość komentujących uważam tekst za bardzo ciekawy i jeszcze bardziej przydatny. Nie rozumiem obaw przed krytyką (jeśli ktoś nie chce znać prawdy niech nadal błądzi w niewiedzy). W związku z moimi zainteresowaniami (sam sporo pracowałem z linami – ratownictwo wysokościowe, oraz pasją do baaardzo szeroko pojętego survivalu i bushcraftu) rozumiem zarówno afekt do paracordu jak i jego ograniczone możliwości w dziedzinach stricte wysokościowych i wychodzę z założenia że paracord jako ozdoba oraz jako pomocny kawałek „sznurka” lubię mieć przy sobie natomiast nigdy nie zawieszę na nim swoich 4 liter na wysokości większej niż 20/30 cm.
    Pozdrawiam i życzę powodzenia w głoszeniu nie zawsze wygodnej prawdy.

  9. Cześć.
    Dobrze, że to napisałeś. Jak czytam opisy na Aledrogo, jakie to cudowne właściwości maja bransoletki z paracordu, to płakać się chce. A sam fakt, że posiadają barwy Bear’a Gryllsa podwaja (conajmniej)ich możliwości. 😉
    Nie zmienia to faktu, że zawsze noszę ze sobą kawałek sznurka a zamanifestowanie przynależności do „leśnej braci” też mi się podoba.
    Pozdrawiam wszystkich trzeźwo myślących.

    • Przede wszystkim trzeba wiedzieć jakie możliwości daje zabierany przez nas sprzęt. Szkoda żeby w sytuacji, kiedy najbardziej go potrzebujemy okazało się, że Pan z Allegro jednak nieco się mylił w opisie produktu… A noszenie bransoletki w formie „biżuterii” – nie widzę problemu!

  10. Do wieszania hamaka paracord, fakt, się nie nadaje. Ale już podwieszenie moskitiery nie przekroczy jego możliwości.
    Co do bransolety – nie przyda się, kiedy mamy w plecaku, kieszeni itp. kawał solidnej liny. Jednak, jeśli używamy jej nie turystycznie, czy survivalowo… to już inna bajka. Bransoleta może mieć ogromne znaczenie, jeśli używamy jej „taktycznie”. W sytuacji bojowej można zostać bez sprzętu – z różnych powodów. I może się okazać, że te 2,5 m linki bardzo ułatwi życie (możliwości paracordu naturalnie nie wzrosną w cudowny sposób, ale lepiej mieć 2,5 m – nawet słabej – linki, niż nie mieć jej wcale)

    • Racja!
      Moskitiery – pełna zgoda, do Magli dodajemy właśnie paracord, tak samo Groza jeżeli ktoś zamówi dodatkowo system odciągów. Ta linka ma sporo zastosowań, tego nie da się ukryć. No i jest… ładna!
      Zastosowanie wojskowe – to już zupełnie inna para kaloszy niż nasz bushcraft czy turystyka. Trzeba zapytać żołnierza 🙂

  11. problem ze te linke pokazuja w tv i stad sie wziela mitomania
    i w kontekscie sytuacji surwiwalowej
    a moim zadaniem to wylacznie kwestia ceny i zdrowego rozsadku
    jak sie go kupi tanio to sobie mozna go ciac i uzywac jak sznurka do bielizny 😉 odciagow itd. jak sie kupi droga linjke i uzywa niezgodnie z przeznaczeniem to zawsze sobie mozna zrobic krzywde. ilu z was rzeczywiscie bylo w sytuacji surwiwalowej ? mysle ze surwiwal z definicji zaklada znalezienie sie w trudnej sytuacji przez brak podstawowych rzeczy + (oby nie) klopoty zdrowotne, a wtedy to nawet 50 cm linki jakiejkowiek sie przyda i kazde ostrze nawet 5cm. i kazdy garnek albo naczynie. w przypadku pelnego ekwipunku to zwykle turystyka 😉

  12. Co do wieszania hamaka to się nie zgodzę, ponieważ z własnego doświadczenia wiem że linka wytrzymuje spokojnie takie obciążenia co prawda ważę 60kg ale hamak był zrobiony z plandeki zakupionej w castoramie za 10 zł i dosłownie jednego oplotu wokół drzewa. Hamak wytrzymał nocleg i nie robiłem to tylko ja a 2 moich kolegów wagą nie przekraczającą 70kg. Uważam że do awaryjnego zamocowania spisuje się idealnie.

    • Habba,

      pojedynczy sukces nie jest potwierdzeniem skuteczności. To trochę jak z tymi pasami bezpieczeństwa w samochodzie – „Teść znajomego mojego kumpla kiedyś nie zapiął i dzięki temu żyje bo wypadł przez okno zanim samochód spadł w przepaść”. Właściwości techniczne paracordu po prostu nie dają odpowiedniej pewności, nawet minimalnej, że utrzymają Cię w każdych warunkach. Teraz się udało, ale następnym razem istnieje ryzyko, że linka się zerwie, a Ty skończysz z przetrąconym kręgosłupem lub odbitymi nerkami. Nie warto ryzykować!

    • Używam takiego plecionego małego hamaka w zasadzie do siedzenia i krótkiego byczenia się bo to dla mnie za małe i na dłuższą metę niewygodne -> mieści się jednak w kieszeni i na krótkie postoje jest ok.
      Linka to ten paracord, który zawiązuję na przysłowiową kokardę jak sznurowadła 🙂
      Nie znam węzłów jeszcze ale nie o tym.
      Siadamy razem z żoną na tym hamaku z czego ja ważę ponad 100 kg. i moja żona ok. 56 kg.
      Mam go od dwóch lat i użytkuję -> daje radę.
      Co do ceny to to jest chyba kwestia wypicia jednej butelki wódki z przewagą na zakup paracordu i lepszego zdrowia 🙂
      Używam też zwykłej linki 20m za jakieś 14 zł np. do gry w bule (granice boiska) lub wieszam na tym bieliznę na kwaterach, choć tutaj lepiej się sprawdza drut, który mniej miejsca zajmuje.

  13. fajny artykulik, miło się czyta a do tego pouczający. I choć zgadzam się z mitem 5 i tak kupię sobie paracord i uplotę coś (a miałem już „przyjemność” rozplatać takową by zmienić ją w awaryjne sznurowadło) 😀

    • Tak jak napisaliśmy – paracord nie jest zły samw sobie, tylko czasem trochę wyolbrzymia się jego zalety. Kup, pleć, baw się – bo o to przecież chodzi żeby czerpać z tego przyjemność 🙂

  14. Dzięki za trzeźwą ocenę zagadnienia, która uchroniła mnie od zakupu arcy potrzebnej, niezbędnej bransoletki z panakordu…:) Pozdrawiam!

  15. Pozostaję pod wrażeniem niesłychanego połączenia profesjonalizmu i umiarkowanego obiektywizmu! Szkoda, że nieczęsto pojawiają się tego typu komentarze… Sugeruję autorowi częstsze dzielenie się swoją wiedzą, chociaż jakoś nie bardzo wierzę, by takie rady znajdowały szerszy posłuch.
    Pozdrawiam i szacun!

  16. Odnośnie użycia paracordu do rozwieszenia hamaka muszę przytoczyć przypadek mojego hamaka w którym zerwała się oryginalna taśma mocująca. Jedyną linką zastępczą był kawałek paracordu który pozostał w hamaku aż do tej pory. Może nie jestem ciężki ale hamak jest używany często przez dwie osoby na raz i do tej pory nie doświadczyłem posiniaczonego… dolnego odcinka kręgosłupa. Może trafiłem na lepszy sort?

    • O którą taśmę mocującą chodzi? Do naszych hamaków dodajemy linki, natomiast przy Smuku taśmy są, ale wielce nieprawdopodobne, by się zerwały – mają ponad 450 kg wytrzymałości. Napisz więcej.

      Co do samego paracordu – aktualnie na rynku znajdują się linki tylu producentów, że nie sposób ocenić który to jest ten „oryginalny”. Inna sprawa, że na linkę działa wiele przeróżnych czynników. Długo by wymieniać, ale między innymi: rodzaj węzła, kształt pnia i kory, stopień zużycia linki, promieniowanie UV, naprężenie hamaka, bujanie…

      Dla wszelkiej pewności możemy przesłać Ci linki, które standardowo dodajemy do hamaków – będziesz miał pewność, że nic się z nią nie stanie.

  17. Hej,

    To ja w drugą stronę. Artykuł wcale nie krytykuje paracordu, tylko mówi, by go nie przeceniać. Tu się zgadzam. Nie ufam nawet tym sprawdzonym rzeczom. 🙂 Ale nie o tym. Od początku stycznia aż do połowy maja, tylny zderzak (25 kg) w moim aucie zamocowany był długim, pojedynczym paracoredem do bagażnika (Mitsubishi Colt, 97′). Trzymał się tylko na nim. Deszcz, śnieg, brud, nieustanne poprawianie. I nic, nawet nie przetarł.
    Więc nie piszcie jak neofici, że paracord nadaje się tylko na ozdoby. Wszystko z głową i myśleniem. A paracord nadal pozostaje świetną i przydatną linką

    • Czołem!
      Na szczęście ze sznurkami mamy już na tyle długo do czynienia, że o przyjmowaniu nowej wiary nie ma na szczęście mowy 🙂
      Ale zgodnie stwierdzamy – są konkretne zastosowania do poszczególnych produktów. Dopasować do zastosowania i każdy będzie szczęśliwy!
      Pozdrawiam!

    • Oj, Magda, ryzykowne jest nawoływanie do myślenia, skoro prawie przez pół roku jeździłaś z poluzowanym zderzakiem. W takim postępowaniu nie ma ani myślenia ani rozsądku.

  18. Witam. Trochę się podłamałem psychicznie po przeczytaniu tego tekstu. niestety dałem się uwieść opiniom w necie na temat paracordu i zrobiłem rzecz straszną, zmieniłem na balkonie linki na pranie ze stalowych linek w izolacji z tworzywa właśnie na paracord! Rzeczywiście teraz muszę je co jakiś czas odsupływać i naciągać bo szybko się zwieszają. Ten paracord rozciąga się jak guma, nie wiem czy jest może jakiś wybrakowany? pozdrawiam survivalowców.

    • To jeszcze nie tragedia 🙂
      Zmienne warunki (temperatura, wilgotność), promieniowanie UV. Inna sprawa że „paracordów” jest na rynku masa, praktycznie nie do odgadnięcia który faktycznie produkcji USA, który spełnia normy MIL, a który tylko z wyglądu jest paracordem.
      Pozdrawiam!

    • Paracord to linka spadochronowa, stworzona do utrzymania ciężaru i redukcji nagłego napięcia, posiada swoją elastyczność nawet sprężystość. Taka budowa rdzenia w oplocie, rdzenia złożonego z kilku „sznureczków” gwarantuje poprawne zachowanie się czaszy i jej nie porwanie w momencie rozłożenia spadochronu, dalej to transport na ziemię – mam na myśli oryginalny paracord; spadochron posiada nie jedną linkę dodam.
      Na pranie najlepsza jest gruba żyłka lub stalowa w izolacji tworzywa co bądź specjalny sznurek na pranie z tworzywa.
      Tam, gdzie ta linka nie posiada atestu co bądź przeznaczenia radził bym z rozwagą stosować.
      Ja bym stosował pa

    • TS5,
      To co piszesz o zastosowaniu paracordu w sapodchroniarstwie to prawda.
      Należy tylko pamiętać o trzech rzeczach:
      1. To stan sprzed wielu lat – aktualnie technologia poszła na tyle do przodu, że zastosowanie tak ciężkiej i grubej linki w spadochronach nie znajduje uzasadnienia. Włókna takie jak aramid (kevlar), Spectra czy Dyneema to standard w konstrukcjach czas.
      2. Ze świecą w ręku szukać paracordu, który wyprodukowany został zgodnie z normą MIL-C-5040 i jej wariantów – mnogość dostępnego na rynku paracordu który jest „jak wojskowy”, „zgodny ze specyfikacją” (co nie oznacza, że wykonany według niej) itd jest porażająca. Dlatego nie mając pewności (a mieć po prostu nie możemy) trudno zaufać danemu produktowi.
      3. Czytaliśmy relację człowieka, który osobiście odcinał paracord z czaszy wojskowego spadochronu i ta linka również nie wytrzymała obciążeń spotykanych w hamakowaniu.

      Krótko mówiąc: dla wszelkiego spokoju po prostu nie warto ryzykować.

      Uzupełnimy tekst o informacje dot. krystalizacji soli, dzięki!

  19. Kupiłem kiedyś kilkanaście metrów „paracordu” ze względu na jego realne cechy – okrągłość, siakąś tam wytrzymałość. Wiązałem tym plandekę, na kilkukrotnie złożonym zaczepiałem linę holowniczą przy motocyklu (i to zimą, raz przy -5, raz przy -20) itd. Dobry sznurek, ale się zdegradował. Zanim trafiłem na ten artykuł, pokazywałem znajomym jak się rwie ta sama linka, którą żeśmy maszyny targali przez śniegi. Zjedzona przez sól, słońce i wilgoć.

    Teraz wolę żeglarski polipropylen UV-odporny. Dyneema ma swoje wady – jest niewygodnie cienka, przy wygodnych grubościach cena zabija, jest śliska.

    • Cześć,
      pod wpływem zróżnicowanych warunków atmosferycznych, pracy i zużycia mechanicznego, a na dodatek zabójczej chemii praktycznie każda lina prędzej czy później zakończy żywot. Stąd np. zalecenie, by liny wspinaczkowe regularnie sprawdzać i wymieniać, nawet jeżeli wizualnie są w porządku.

      Lina polipropylenowa ma niestety stosunkowo niską odpornośc na zużycie mechaniczne. Testując takie linki do wieszania hamaka zauważyliśmy, że zewnętrzny oplot po kilku biwakach zaczął się przecierać. Ostatecznie wybraliśmy linki poliestrowe oraz taśmy poliamidowe.

      Dyneema ma swoje zalety, ale też wady. Słusznie zauważasz stosunek wytrzymałość / cena – ta odpowiednio wytrzymała i stosunkowo tania będzie zbyt cienka, ta grubsza niepotrzebnie droga. I fakt, raczej trudno wiąże się na niej węzły, jest mięsista, śliska – taki jest polietylen. Dlatego Dyneemę stosujemy tylko do zawieszenia Smuk, zresztą użycie jej bezpośrednio na drzewie powodowałoby znaczne uszkodzenie kory.

  20. Rewelacyjny artykuł (strona tylko zamula bo skrypty HTML5 na wolniejszym kompie nie wyrabiają)
    Moja odpowiedz również trochu długawa 😉
    W zasadzie najistotniejszą rzeczą w tym artykule jest to że nie zastanawiałem się nigdy nad sposobem wiązania lub siłami działającymi na zgiętą linę.
    I już miałem sobie nakupić paracordu upleść pasek do gaci który po pociągnięciu stanie się kilkunastu metrową liną asekuracyjno-zabezpieczająco, do opuszczania drzewa w przypadku nieprzewidzianego lądowania awaryjnego (tak zdarzyło mi się to ok 7lat temu, ale była to 30metrowa sosenka która miała gałązki jak drabinę, lecz brakowało mi wtedy czegoś czym mógł bym się jakoś asekurować jak by chwyt zawiódł) bo do ziemi daleko.
    Kilka dni temu przez przypadek natrafiłem na opaski, i że po rozpleceniu mamy dostępne nawet do kilku metrów „sznurka” hmm sobie myślę no idealny gadżet dla szybownika, ale powiedzmy 8 metrów liny to trochę za mało bo koledze wylądowało się na konkretnym grabie, gdzie nie mogłem go objąć by się wspiąć a gałęzie kończyły się z 4 metry od ziemi, nie mamy drabiny, nie mamy liny, no zaczyna być problem. Do opuszczania uprzęży kolega nawet wyciągnął sznurówki z butów, dosłownie każdy centymetr sznurka był bezcenny.
    I teraz wpadłem na genialny pomysł że uplotę sobie po prostu pasek do spodni z paracordu, lecz po przeczytaniu tego artykułu dowiedziałem się o Dyneemie i nie dość że jej wytrzymałość jest spora to i wagowo nie dociąża gdzie każdy gadżet który ma być nie funkcjonalny ale w stylu EDC to niech by był przydatny zawsze.
    Wiadomo zdaję sobie sprawę i jestem na etapie kompletowania 60m liny statycznej, uprzęży, lonży itp. ale takiego zestawu nie mogę nosić na co dzień gdyż prawdopodobieństwo konieczności jego użycia jest na kilka procent.
    Dzięki również Lucjanowi za link to YT w którym pokazane jest jak wykonać 5sekundowy splot.
    Więc takie informacje mogą nawet uratować komuś życie, bo będzie się dodatkowo asekurował, a nie tylko wierzył w cudowną moc paracordu.
    Dzięki za dzielenie się takimi informacjami !

  21. No to jestem przykladem farciarza nad farciarze. Od ponad 5 lat używam paracordu do wieszania hamaków. Ważę 100kg. Paracord zawsze składam na dwa i albo wiąże do jakiegoś mocowania albo oplatam drzewo i bez wezla owijam jeden koniec o drugi 5-7 razy. Linka zakleszcza się i trzyma bez problemu. Nigdy się nie zerwał, a zdarzało mi się na takiej instalacji siedzieć w dwie osoby (ponad 150Kg). Paracord kupuję z aliexpress więc jest to tani chiński szit. No cóż artykuł pięknie napisany tyle, że nie ma nic wspólnego z życiem. Ale w końcu reklama (artykuły sponsorowane/ na zamówienie) dźwignią (dzisiejszego) handlu 😉 Chociaż fakt faktem, że jakbym miał zawiesić hamak 30m nad ziemią to wykorzystałbym tylko i wyłącznie linki alpinistyczne. Ale skoro wieszam 30 cm nad ziemią to tyłek raczej boleć nie będzie, nawet jak mój fart się skończy 😉

    • Spoco, bardzo dobrze czyta się twój komentarz i stanowiłby on dobry punkt zaczepu do dalszej rozmowy. Szkoda, że w pewnym momencie zaczynasz wysnuwać zupełnie nieprawidłowe wnioski.

      Jednostkowy przypadek nigdy nie może być dowodem na potwierdzeniem tezy. Jeżeli nigdy nie urwałeś paracordu użytego do hamaka – gratulacje! Ale jeżeli twoje doświadczenie ma być dowodem na jego przydatność i bezpieczeństwo to analogicznie nasz przypadek zerwania się tej linki powinieneś uznać za równoprawny dowód na nieprzydatność paracordu.

      Artykułu nie napisaliśmy w celach reklamowych – co w nim reklamujemy? Kto nas sponsoruje? Kto zamówił ten artykuł?

      Ale ogólem dobry trolling 🙂

  22. Witam,
    po przeczytaniu artykułu sądzę, że jestem w odpowiednim miejscu, więc jeśli można, to chciałbym zadać pytanie.
    Otóż jestem entuzjastą prymitywnych broni, a w szczególności procy barobalistycznej (pasterskiej). Paracord jest bardzo popularny do tego celu i się sprawdza, ja jednak poszukuję 'linki doskonałej’.

    Zastanawiam się więc, jaki materiał będzie najlepszą wypadkową poniższych właściwości:
    – jak najmniejsza rozciągliwość
    – odporność na przetarcia (proca taka służy głównie do ciskania kamieniami)
    – jak najlepsza wytrzymałość
    – odporność na czynniki pogodowe (deszcz, zabrudzenia ziemią i piaskiem, UV)
    – jak najlżejszy materiał
    – nietrzymanie kształtów i zagięć.

    Oprócz paracordu używa się np. linek żeglarskich i alpinistycznych, słyszałem również o kevlarze, Z komentarzy tutaj wywnioskowałem, że Dyneema mogłaby być w czołówce. Jak ona wyglądałaby w porównaniu z powyższymi? A może coś spoza wymienionych będzie jeszcze lepsze?

    • Czołem!
      Dyneema spełni wymagania pod względem rozciągliwości, wytrzymałości, odporności na deszcz i UV, lekkości.
      Co do pozostałych: najlepszą odpornośc na przetarcia zapewnisz sobie stosując koszyczek ze skóry. To rozwiązanie najbardziej efektywne i najprostsze do wykonania. Dyneema może cierpieć na mikrouszkodzenia gdy między jej włókna dostanie się piasek… ale to generalnie przypadłość *każdej* liny plecionej i nie ma na to rady. Co do trzymania kształtów i zagięć – Dyneema zgnieciona nawet przez długi czas szybko odzyskuje pierwotny kształt po lekkim naprostowaniu.

      Włókna kevlarowe będą w tym zastosowaniu praktycznie tak samo skuteczne, pod względem użytkowym w zakresie konstrukcji procy 😉 nie zauważysz dużej różnicy.

      Powodzenia!

  23. Dostałem w prezencie dwie branzoletki z parakordu. Obydwie z gwizdkiem, krzesiwem i kompasem. Jedną mam ja drugą córka. Uważam że to fajny gadget a w razie potrzeby znalazł bym parę metod na wykorzystanie tych linek. Mam nadzieję że nigdy nie będę w sutuacji która zmusi mnie do rozplatania branzoletek, niech sobie pozostaną biżuterią. Czego sobie i wszystkim życzę. 😉

  24. W końcu ktoś napisal prawdę…
    a co do samej „biżuterii” survivalowej. To nie uważacie że to wygląda trochę „niewieścio”?
    Bo teksty o identyfikacji leśnych braci jakoś do mnie nie przemawiają, a facet w bransoletkach nawet z paracordu wygląda jednak trochę metrosexualnie.
    Zawsze można dobrać klipsy i kolczyki do kompletu. Kilka dodatkowych metrów sznurka na pewno się przyda 🙂

  25. Dzień dobry.
    Ja się na linach i węzłach nie znam. ALe doskonale wiem, że nie ma rzeczy do wszystkiego, no chyba, że to będzie nasz mózg;-) o ile odpowiednio sprawny i zadbany;-). Ja bym nie uwierzył w wielozadaniowość linki. Ale bransoletka to fajna rzecz;-), zamierzam kupić z zegarkiem. I nie jako taktyczny sprzęt, ponieważ
    – nóż mam zawsze przy sobie więc po co mi mininożyk w bransoletki
    – jestem palaczem, zapalniczkę mam zawsze przy sobie, więc i krzesiwo nie jest dla mnie jakoś szczególnie niezbędne
    – kompas… cóż już od dawna umiem wyznaczać kierunki bez niego, wystarczyło nie spać na lekcjach geografii w liceum
    – gwizdek… uwierzcie mi – podejrzewam, że jako nauczyciel mam donośniejszy głos od tego gwizdka;-)
    Niemniej jednak bransoletka z zegarkiem to fajny gażdżet po prostu. Na pewno nie sprzęt ratujący życie. Taki nawet znak rozpoznawczy. Widzę kolesia z paracordem, to wiem, że swój, że będzie o czym pogadać, bo pewnie mamy podobne zainteresowania.
    Pozdrawiam

  26. W surwiwalu nie chodzi o manifestacje przynależności do grupy ale o trzeźwe myślenie, osobiście wolę linę luźno na jeden węzeł, jak już muszę. Paracord ma wiele zastosowań, jednak nie jest uniwersalny bo takiej liny nie ma.
    Sprawa soli, nie wiem czy była poruszona, nie dość że skutecznie niszczy włókna to po krystalizacji również ułatwia się przecieranie ich, można prać … ale pranie również niszczy, nie wiem czy liny się pierze bo nigdy nie robiliśmy tego.

  27. Ja powiem więcej, Paracord jest wręcz zagrożeniem dla tych, którzy liczą, że w sytuacji zagrożenia wykorzystają te 7 splotów wewnątrz jako sznurek. Spróbujcie sobie zawiązać jakikolwiek węzeł na tych splotach – nie da się, wszystko się rozwiązuje. Te wewnętrzne sploty są tak śliskie, że nawet podwójny i potrójny supeł się rozplątuje. Jak chcecie zatem wykorzystać taki „sznurek”? Do pułapek, nie, jako cięciwę nie, do związania czegoś żeby nie odpadło nie, itp itd. Jedyny sposób by go zawiązać to zawiązać załość w oplocie, bo tylko ten jest na tyle szorstki by węzeł się nie rozwiązał po kilku sekundach

    • Staniemy w obronie!
      Rdzenia można użyć do stworzenia improwizowanej przynęty na ryby (ale przyznamy się bez bicia: nie sprawdzaliśmy osobiście)

      https://www.youtube.com/watch?v=XEuT2Ai-JE8

      Ponadto tak cienki sznurek może zastąpić nić w przypadku konieczności naprawy odzieży lub ekwipunku, ale raz jeszcze – nie testowaliśmy tego osobiście.

  28. Wydawało by się, że osoby interesujące się surwiwalem, powinny cechować się pragmatyzmem i minimalizmem, co niezbyt się godzi z noszeniem niepotrzebnego gadżetu, jakim jest bransoletka z paracordu. Oczywiście nie zaszkodzi mieć kilka metrów linki przy sobie. Ale nadgarstek wydaje się najgorszym miejscem na jej przechowywanie, bransoletka najgorszą formą, a paracord nie najlepszym wyborem:
    -po pierwsze wybitne osiągi paracordu są już dawno pobite
    -po drugie paracord jest zazwyczaj z niepewnego źródła
    -nawet gdyby dany paracord miał atesty , tak jak liny wspinaczkowe, to pozostaje jeszcze czynnik daty produkcji. Nawet atesty lin wspinaczkowych czy do prac wysokościowych nie są dożywotnie. Stąd czasami pojawiają się różne promocje na atestowane liny.
    -pleciona bransoletka jest pełna zagięć które potencjalnie osłabiają linę
    -bransoletka jest wyeksponowana na szkodliwe dla niej czynniki takie jak wilgoć, brud, uv, chemia, a nawet pot.
    -niektórzy sugerowali pranie bransoletek; to bardzo osłabi linkę, ale jeśli ma pozostać tylko bransoletką, to właściwie czemu nie
    -kilka metrów porządnego repsznura bywa nieocenione, nawet w ratownictwie i autoratownictwie wspinaczkowym i jaskiniwym, ale zastosowanie w tym celu paracordu, w dodatku z bransoletki, to najkrótsza droga do nieba.

    Jeśli więc nosić przy sobie linkę, to lepiej odpowiednio złożoną, zabezpieczoną, porządną linkę zakupioną w sklepie alpinistycznym, a nie jakąś bransoletkę z niepewnego paracordu. Natomiast jeśli ktoś chce nosić ozdobę, to są tańsze linki od paracordu.

    Dziękuję za artykuł, mam nadzieję że wiele osób dzięki niemu uniknie zmarnowania pieniędzy, a może i poważniejszych konsekwencji bransoletkowej mody.

  29. Witam.
    Dzięki za artykuł, który dał mi do myślenia ws. zakupu owej linki.
    Od jakiegoś czasu poluję na wybrany kolor (OD Green) w dobrej cenie, ale raczej poszukam innej.
    1. Mam Hamak firmy Snugpak i tam też jest użyta tytułowa linka.
    2. Mam bransoletkę z linki wspinaczkowej, ale jej funkcjonalność i komfort noszenia są na poziomie włożenia do szuflady – natomiast w plecaku codziennego użytku są naszykowane 2 zwoje linki wspinaczkowej 2-3 mm – Just In Case:-)
    3. Cena paracordu rzeczywiście nadmuchana i wiele osób zbija na tym kokosy.

    P.s. jakiś czas temu w jednym ze stołecznych sklepów specjalizujących się w wyrobie lin, sznurów etc.,
    kupowałem dla córki bawełnianą linę 8-kę z poliestrowym rdzeniem jako skakankę na ćwiczenia i do głowy mi nie przyszło zapytać o alternatywę dla paracordu – taki zaślepiony nim byłem.

  30. Artykuł fajny, ale… 🙂
    Nie przeceniając paracordu doceniam bransoletki zeń wykonane. Ja wiem, powinnam być zawsze na wszystko przygotowana, oprócz torebki do pracy nosić ze sobą plecak „na wszelki suczaj” z linami na których mogłabym się dno przepaści opuścić, nożem którym sprawię dzika czy dzidę wystrugam czy tabletkami dzięki którym z kałuży będę mogła pić. Ale a.) nie do każdych portek mi taki plecak pasuje:) b.) szefowa krzywo by trochę patrzyła, gdybym tak ostentacyjnie manifestowała przynależność do „leśnej braci”:)
    Bransoletkę zabieram ze sobą wszędzie, taki „przydaś” na wszelki wypadek, zanim do porządniejszej liny dotrę.
    I jako że jestem wyjątkową farciarą już kilka zużyłam. Ktoś w komentarzach poniżej wspomniał o zerwanej sznurówce – doświadczyłam na własnej skórze i cieszyłam się jak głupia, że miałam czym ją zastąpić, bo perspektywa kilku kilometrów od przystanku do domu w rozklapanym bucie do przyjemnych nie należała. Kluczyki mi kiedyś do wycieraczki w schodach przed pracą wpadły – mocuję się z kratą, sapię, pocę się, a wycieraczka ani drgnie – bach paracordzik rozplatamy, ze spinacza robię haczyk i tadam! kluczki w dłoni!
    A rozwalił się kiedyś komuś pasek w odrobinę za dużych spodniach w „o cholera do domu daleko”? Wstyd co parę metrów spodnie na dupę podciągać, w garści z boku nadmiar też jakoś głupio trzymać, a zawiązany wokół pasa paracord z bransoletki przykryty bluzką jakoś pozwolił z godnością do siebie wrócić:)

    A że taką bransoletkę można za kilka złotych w necie kupić to raz rozplecionej nawet nie próbuję reaktywować. A nową,to muszę się pochwalić, to ja czasem nawet wrzucam do pralki! Takie szaleństwo!

    Dlatego też nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że bransoleta z paracordu sprawdza się jedynie jako biżuteria:) Bransoleta jest zabezpieczeniem na wypadek „kuźwa, przydałby się kawałek sznurka”. W sytuacji, gdy nie mamy dostępu do żadnego, taka „ozdoba” jest na wagę złota. I serio, nie żal wtedy ciąć. A mówię to na podstawie doświadczenia w głupich, ( bo przepaści brak, bo świat w płomieniach nie stał i życie me nie zależało od tego czy linka wytrzyma czy nie) odrobinę urągających mej miłości własnej „przygód”:) Jeśli w takim codziennym „survivalu” bransoletki się już kilka razy sprawdziły, to śmiem twierdzić, że degradowanie ich do funkcji jeno niewygodnej, trochę szpanerskiej (ej jestem jednym z „leśnych braci”), złuszczającej naskórek ozdoby za krzywdzące i niesprawiedliwe.

    Szczerze powiedziawszy teraz dopiero do mnie dotarło, że mogłabym ją przestać traktować jako „przydasia”, ale zaszaleć z kolorem i potraktować jako ozdobę! Przydasioozdoba! O cholera – ile możliwości!

    Nosz… Takiego efektu sam autor pewnie nie przewidział, bo właśnie planuję zakup sporej ilości paracordu:) Mąż się ucieszy:)

    • Ryśka, dziękujemy za bogaty komentarz!
      Trudno się nie zgodzić. Swoją drogą – ostatnio w sieci pojawił się sklep mający w ofercie kilkaset (!!!) wzorów paracordu, w dodatku medjin jułesej. Jeżeli tylko nie zaboli koszt przesyłki (6 USD) to można naprawdę poszaleć. I nawiązując do treści wpisu – paracord, szczególnie w tym kolorowym wydaniu, jest naprawdę ładny… tylko nie wiem do czego mógłbym go użyć. Ale coś się wymyśli 🙂

  31. Cześć
    Mam pytanie, czy taki paracord nada się jako linka asekuracyjna do wędkarstwa podlodowego?
    Na lodzie powinno się mieć przy sobie minimum 10 m linki żeby w razie czego móc pomóc innym (jeśli lód się załamie) lub żeby ktoś mógł pomóc tobie. Prawdopodobnie wcale się nie przyda bo lód ma obecnie 15-20 cm, ale na lodzie nigdy nic nie wiadomo więc lepiej coś mieć, niż potem żałować. Myślałem żeby obwiązać się tym w pasie i ciągnąc za sobą jako ogon, lub przywiązywać się do czegoś dobrze osadzonego na brzegu i chodzić jak po smyczy.
    Oczywiście naoglądałem się jaki to paracord jest cudowny (Bear Grylls rules!), że ma wytrzymałość 250kg i już sobie zamówiłem – jak się nie będzie nadawał do takiej asekuracji to pewnie się nie zmarnuje, wrzucę do auta niech się wozi, może się do czegoś przyda albo przerobie całość na breloczki i będę sprzedawał po 5zł 😀

    • Barton,
      w żadnym wypadku nie można powierzyć lince paracord swojego życia. Choć nie mieliśmy do czynienia z wędkarstwem podlodowym to stosunkowo łatwo wyobrazić sobie warunki panujące podczas tego zajęcia, szczególnie w odniesieniu do linki: przejmujący mróz, wilgoć i woda, tarcie o krawędź lodu. To czynniki dewastujące liny, a szczególności tak delikatny sznurek jak paracord!
      Na jego niekorzyść przemawia kilka argumentów:
      • chłoniecie wody – paracord namaka, a pomiędzy luźno ułożonymi żyłami rdzenia znajduje się mnóstwo miejsca na wodę, która po zamarznięciu będzie niszczyć włókna
      • średnia odporność oplotu (zewnętrznej części) na przetarcia – oplot tej linki jest cienki, w kontakcie z ostra krawędzią lodu szybko się rozluźni i przetrze
      • wytrzymałość – 250 kg to MIT!!! Ta wartość to obciążenie zrywające dla pierwszych wersji paracordu produkowanego dla armii USA. Obecnie na rynku dostępne są linki nazywane „paracord”, ale ze świecą w ręce szukać takiej, która faktycznie spełnia wyśrubowane normy Mil-Spec.
      • średnica 3mm – nie da się skutecznie operować linką o tej średnicy mając na sobie grube rękawice zimowe, a nawet po ich zdjęciu taka linka będzie wrzynać się boleśnie w dłonie podczas próby holowania ciężaru człowieka, praktycznie uniemożliwiając jakąkolwiek pomoc.

      Jeżeli chcesz zadbać o życie swoje lub kolegów to wybierz po pierwsze linę pływającą przeznaczoną do sportów wodnych, o podwyższonej odporności na ścieranie. Najlepiej kupić ją w sklepie żeglarskim, gdzie będziesz miał pewność co do jakości, pochodzenia i wytrzymałości produktu. Zwróć uwagę na to, żeby lina miała przynajmniej 5x wyższy parametr obciążenia zrywającego, niż przewidywana waga ratowanego. Dla porównania liny asekuracyjne wspinaczkowe mają wytrzymałość w okolicach 2500kg, a przeznaczone są dla osób o wadze 100 kg. To powinno dać do myślenia.

      Jeżeli będziesz szukał lin do sportów wodnych to polecamy firmę Bezalin – szeroki asortyment, certyfikowane produkty i wiele lat doświadczenia na rynku.

      Powodzenia na lodzie i przede wszystkim bezpieczeństwa!

  32. Sam noszę bransolete z paracordu i wiem że w razie czego to przyda mi się w wielu sytuacjach np.może zastąpić sznurowki w butach,pojedyńcze rdzenie mogą posłużyć za nić do zszycia i naprawy ubrania,plecaka lub też jako żyłka do polowu ryb. itd. itp.

  33. Super artykuł Lesovik. Jedną sprawę tylko pozwolę sobie podważyć. Jeżeli chodzi o rozwiązywanie, które trwa wieki, istnieje wiązanie pransoletki o nazwie „millipede paracord”. Materiał na temat tego wiązania jest dostępny na Youtube. Pzdrawiam 😉

  34. Również noszę zwinięty paracord (ok. 0,5m) w nerce wraz ze stoperem. Głównie służy jako mocowanie latareczki do głowy gdy ma robić za czołówkę. Ale gdy przy sznurkach i linach już..
    Nie zaszkodzi nosić pudełka woskowanej nici dentystycznej wraz z igłą w apteczce czy innym edc.
    Wachlarz zastosowań zależny od pomysłowości 😉

  35. Istotnie bransoletka z paracordu z mikroskopijnym krzesiwem, diabelnie niedokładnym kompasem itp. jest tylko gadżetem, lepiej już zegarek sobie na nadgarstek założyć. może być na pasku z zaplecionego paracordu, jak ktoś lubi.

    Osobiście znalazłem inne zastosowanie plecionki z kolorowego sznurka: zawieszka do kluczy. Mam zwyczaj nosić klucze (plus parę dupereli) w małej kieszonce dżinsów (tzw. kondonówce) przypięte do paska/szlufki. Zawieszka musi mieć jakieś pół metra, żeby wygodnie, nie odpinając całości od spodni, sięgnąć kluczem do górnego zamka. Przez długi czas używałem stalowego łańcuszka typu pancerka – ładnie wygląda, ale do niczego innego się nie nadaje. Ostatnio wpadłem na pomysł i uplotłem sobie półmetrową zawieszkę z paracordu. Też ładnie wygląda, ale za to nie robi hałasu i w razie czego mam kilkanaście metrów linki! Można pranie wieszać… byle dobrze wykręcone.

  36. Zgadzam się z wszystkimi mitami. PARACORD 550 zostal opracowany z mysla o jednym zastosowaniu… spadochroniarstwie. Potrzeba bylo lekkiej wytrzymalej i latwej do ukladania linki. W czaszy nie ma 1 linki tylko jest ich wiele np. w spadochronie szybowcowym z 9 kolorowa czas za macie 40 linek przy czaszy i 20 linek głównych.
    Tak więc mir wytrzymałości pewnie ma źródło w przekonaniu że skoro na tej końce wisi żołnierz z 50kg szpeja to musi być wytrzymała. Tylko że nie wisi na jednej.
    Poza tym sam używam głównie jako smycze do noży, siekiera, multitooli i całego turystycznego szpeja. A tak jak w artykule mam zawsze przy sobie 20m dyneema 4mm. A jak idę w góry to albo uprząż ferratowa albo wspinaczkowa i 60m 10tki dynamicznej.
    Hamak wieszam na pasach wokół drzewa a do tego linka dyneema 4mm. Parapetu dla bajery używam do moskitiery do hamaku w zestawie 😉

    Pozdrawiam

  37. Paracord to link ktrą zawsze mam w warsztacie i aucie, zabezpieczyć znienacka zluzowany ładunek, podwiesić elementy pod samochodem czy rozciągnąć za jej pomocą kabel między blokami ot taki przyjazny duszek co nie zajmuje połowy bagażnika jak stara centymetrowej grubości lina, i tyle…… a i jeszcze ładnie się układa na rękojeściachnożyków:)

  38. Hej, co by nie mówić to święta prawda. Ja się nie zgodzę tylko 2 kwestiami. Mianowicie bransoleta nie jest tylko biżuterią. Wprawdzie rozplata się wieki ale rewelacyjnie nadaje się jako awaryjne sznurówki 🙂
    I druga kwestia, sam sprawdziłem, do hamaka nadaje się rewelacyjnie. Tyko 2 warunki trzeba spełnić. Musi być zawieszony bardzo niski i nad miękkim podłożem. Bo mniej boli jak się spada. Potem już się pamięta na zawsze aby tego nie robić 😀

  39. Mam takie same zdanie ale mnie najbardziej denerwują te spece z internetu które wmawiają nam że to najlepsza linka na świecie, jeszcze ten oszust bear grylls który prawie w każdym filmie mówi jaki ten paracord jest wspaniały . Pozdrawiam

    • Nie ma idealnie wszechstronnej linki, zgadzamy się! Ale Edwarda Gryllsa szanujemy! Program, którego jest prezenterem, to po prostu show, rządzi się innymi prawami. To nie poradnik. A szanujemy Gryllsa za szereg innych dokonań – polecamy poczytać, chociażby wikipedię!

  40. Cześć 🙂 Cieszę się, że tu trafiłam, bo bardzo chciałabym zapytać o jedną rzecz. Tylko najpierw coś zapowiem. Będę rozmawiać o linkach, a w nich nie jestem prosem i póki to jest mój pierwszy kroczek w tej lince, to nie zlinczujcie mnie za to, co powiem. Bo zrazicie możliwą przyszłą adeptkę 😉 po drugie – wiem, że to strona Lesovika, więc wypadałoby mieć hamak od Was. Może w przyszłości – jak się nie zrażę 😉 No i nie chcecie mieć na sumieniu „cholera, no co prawda kupiła hamak z Decathlonu, ale mogłem jej odpowiedzieć, a nie się bidulka połamała”. A teraz już na poważnie – by w ogóle zobaczyć czy nam hamaki pasują, kupiliśmy z narzeczonym po hamaczku z Decathlonu właśnie. No i wszystko pięknie, tylko linka jest dramatycznie krótka. Ledwo oplotła wybrany buk, nie mówiąc o byciu złożoną na pół, jak sugeruje producent. No więc szukam liny. Do dwóch hamaków, czyli cztery odcinki. Po ile długości? No i jakie liny? I tu właśnie kwestia istotna – już mi wpadła w oczy Dyneema, ale ja nie chcę Lamborghini wśród lin. Patrzyłam nawet na Leroy Merlin, ale domyślam się, że można lepiej i może i taniej. Byłabym więc bardzo wdzięczna za odpowiedź, najlepiej w postaci linku do produktu – jaką linkę, gdzie i ile jej kupić na dwa hamaki. Godny zaufania basic. Wiązać planujemy tak, jak uczy producent na opakowaniu – linka na pół, przez powstałą obręcz idą końcówki i są przywiązywane do hamaka, przy hamaku nie ma żadnych lin, wiąże się bezpośrednio do jego szczytu.

    Baaaaardzo dziękuję za odpowiedź, mam nadzieję, że przejdziecie test na zwykłych ludzi do dogadania się 🙂
    Pozdrawiam,
    Nat

    • Czołem!

      Decathlon czy Lesovik – to nadal hamak, a im więcej hamakujących tym więcej luzu, także witaj wśród rozbujanych! Teraz do rzeczy: faktycznie pierwszym i wiecznie powtarzanym minusem tego dekatlonowskiego modelu jest za krótka linka. W naszych oczach to trochę głupia sprawa, że zostawia się użytkownika samemu sobie, przed takimi dylematami, jakie masz Ty. Pół biedy jeżeli chodzi „tylko” o dokupienie liny, problem polega na trudności w wyborze. Na twoim przykładzie: liny z LM są niewiadomej jakości, nawet nie pamiętam, czy mają podaną wytrzymałość. Dyneema z kolei to wydatek sporej kwoty, a paradoksalnie linka z czystej Dyneemy ma bardzo wąskie zastosowanie i na pewno jednym z nich nie jest bezpośrednie wiązanie hamaka do drzew (goła Dyneema jest bardzo podatna na uszkodzenia mechaniczne w wyniku tarcia, ma wybitnie niską temperaturę topnienia i kiepsko trzyma węzły ze względu na swoją śliskość).

      Rozwiązanie twojego problemu brzmi: możesz kupić od nas linkę, która normalnie dodajemy do hamaków Duch i Pantera, czyli linkę kevlarową z poliestrowym oplotem, 2x 5 metrów – i będzie OK.

  41. Od razu się wzięłam za research. Jednak nie umiem inaczej 😉 na raksie piszą coś takiego o linkah kevlarowych: „Inną niekorzystną cechą włókien aramidowych jest mała odporność na załamania. Z tego względu należy unikać stosowania węzłów na linach kevlarowych. Średnio można przyjąć, że węzeł może zmniejszyć wytrzymałość takiej liny nawet o 60%”. Ale może ten parametr się zmienia jak jest oplot, a oni piszą o gołej?

  42. Trochę odkopię artykuł sprzed kilku lat, ale muszę się wtrącić. O ile paracord nie ma magicznych cech niezniszczalności, to do hamaku da się go zastosować, chociaż nie polecam (sporo kombinowania i gra nie warta świeczki), mimo że zdarzało mi się spać w hamaku zawieszonym na różne sposoby, z czego najgłupszym było chyba kilka „okrążeń” najtańszej „snopowiązałki”.

    • Prawda i zgoda – jest pełno przypadków szczęścia, a snopowiązałka nam sużyła w życiu chociażby jako element konstrukcyjny pryczy na obozach (pionierka obozowa bez gwoździ). Bałbym się jednak przedstawić jej jako sposobu na wieszanie hamaka 🙂

  43. Witajcie.
    Myślę,że moda modą, myśleć też trzeba, ale i trochę uwarunkowań historycznych. Dawniej dość trudno było znaleźć cienką linkę o sporej wytrzymałości. Na campingu służyła do suszenia ubrań. Ale już na obozach żeglarskich często dwa zwoje paracordu zastępowały dawno utopioną szeklę, lub inne uzupełnienie osprzętu.
    Pozdrowienia

  44. Szkoda że nie wpadłem na ten tekst wcześniej. Właśnie zamówiłem od „Czajników” kilka metrów linki. Jak przyjdzie będę z niej robił sznurówki dla rodziny, teściowej, znajomych, sąsiadów i wrogów

    • Na pewno znajdziesz setkę zastosowań. To nie jest tak, że paracord jest złą linką – on po prostu nie jest linką wybitną i do wszystkiego. Bylebyś nie powierzał jej swojego życia wisząc na wysokości, a będzie dobrze 🙂

  45. Witam. Chętnie poznam te tajemne wzory i zagadnienia fizyki, które zwiększą siłę statyczną z nawet 100 kg do 500, bez użycia specjalnych bloczków co najmniej czterech.

    • Proszę bardzo:
      https://en.wikipedia.org/wiki/Anchor_(climbing)
      A konkretnie wzór podany w dziale „Inner angle”, w uproszczonym zapisie:

      F = F-load / 2 * cos (n / 2)

      Gdzie

      F = siła działająca na każdy z odciągów
      F-load = obciążenie hamaka
      n = kąt między odciągami

      Gdy hamak naprężymy „na strunę”, czyli kąt między odciągami (n) po lekkim ich ugięciu się będzie 170, a obciążenie = 100, wtedy F = 100 / 2 * cos 85 = 100 / 2 * 0,087 = 100 / 0,174 = ~574

    • Dzięki. W sumie wystarczy rozrysowanie równoległoboku z wektorami sił, aby to zrozumieć.

  46. kupiłem paracord po to aby zrobić z niego breloczek do kluczyka od quada i nie miałem zamiaru stosować go gdzie indziej, ale na pewno gdy ktoś zapytałby z czego to zrobione to reklamował bym że z linki spadochronowej o wytrzymałości 250kg….. itp…. itd…. OMG… . A teraz już wiem że to bujda i dzięki temu artykułowi nie będę przynajmniej robił z siebie głupka i gadał bzdur. Dzięki wielkie!

    • Artykuł fachowy i sporo wnoszący. My każdy urlop spędzamy na wędrówkach i ostatnim razem przed wyjazdem zrobiłem sobie bransoletę z parakordu, zgubiliśmy smycz naszego psa i ta bransoleta uratowała nam „dupska”. Sznurek z niej i karabińczyk z plecaka służył przez kolejny tydzień za smycz. W sumie to do dzisiaj leży jako awaryjna a ja właśnie siadam żeby odtworzyć opaskę bo właśnie zaczynamy pakowanie na kolejny wyjazd

  47. Powiem tak, w razie prawdziwego survivalu , apokalipsa, wojna atomowa itd., przyda sie wszystko , czy to stalowa linka czy parakord, czy sznurowki, póki co tylko bawimy sie w survival,

    • Pełna zgoda, bardzo miło słyszeć taki głos rozsądku. Ba! Powiem więcej, niektórzy nie bawią się ani w survival ani w apokalipsę, tylko po prostu cieszą się byciem w terenie!

  48. Dzisiaj kupiłem paracord w opakowaniu podpisanym wdzięcznymi słowami „MULTITOOLS+GADGETS” z opisem „BRANSOLETKA SURVIVALOWA”. Od dłuższego czasu chodził mi po głowie zakup owego (nazwijmy to) gadżetu. Nadarzyła się okazja, gdyż w jednym z marketów, na przecenie (chyba z racji czarnego piątku) był on do kupienia obok „BRELOK WIELOFUNKCYJNY 20W1” oraz „KARTA SURVIVALOWA”, wszystko tej samej firmy.

    Po wyjęciu z opakowania, gadżet od razu znalazł swoje miejsce na nadgarstku. Zapięcie jest przykręcane takim pinem, który można przełożyć przez jeden z trzech otworów. Na nadgarstku spoczywa swobodnie, nie uwiera. Oczywiście jest wyczuwalny podczas zginania nadgarstka, ale zwykły zegarek też by był. Jak już wspomniałem – marzył mi się paracord i tak oto marzenie się spełniło.

    Z tyłu opakowania znajduje się 8 punktowa instrukcja, której zrozumienie znacząco przekracza moje IQ. Paracord będzie służył oczywiście jako bransoletka, z tego też powodu, że gdy go rozplątam, to potrzebowałbym chyba magii, żeby odzyskać oryginalny splot.

    Czytając Twoją ocenę paracordu jako takiego, jego zastosowanie itd, doszedłem do części opisującej aktualne miejsce położenia Twojego gadżetu. Na wysokości 3500 metrów nad poziomem morza, Twoja ukochana powiedziała „tak”. Niech owe „tak” trwa wiecznie! Wszystkiego dobrego! Dzięki za opis, bo to praktycznie pierwszy pełny opis tego, do czego służy ten gadżet o którym od dawna marzyłem.

  49. Fajny tekst. Dodam jeszcze dla uzupełnienia jedną wadę paracordu i dla równowagi zaletę.

    Wada – owe 7 linek w środku jest tak śliskie, że nie sposób na nich zawiązać jakiegokolwiek węzła. Oczywiście da się zaplątać supeł z 5-6 zwykłych węzłów i na jakiś czas związać dwa kawałki ze sobą, ale samorozplątanie tej linki jest tylko kwestią czasu. Jeśli ktoś się łudzi, że po rozplątaniu swojej 2,5m bransolety będzie miał prawie 20m sznurka to się mocno rozczaruje.

    Zaleta – gdy paracord jest w osłonce jest całkiem szorstki a to bardzo przyspiesza rozbicie tarpa czy powieszenie czegoś, bo nie trzeba niczego wiązać. Wystarczy owinąć wokół drzewa kilka razy, wokół jakiejś gałązki i przełożyć pod ostatnim owinięciem przełożyć. To wszystko, żadnych węzłów – bardzo dobra rzecz w warunkach oraniczonej widoczności.

    I jeszcze sposób na gada, tj. obejście rozplątywania. To splot jest dziadowski. Ładny (pod handel) ale niefunkcjonalny. Dlatego, zamiast kupować gotową bransoletę, która wykorzystuje ten cały splot cobra (czy jak tam go zwał) a którego rozwiązywanie trwa wieki, lepiej jest kupić (za rozsądną cenę) linkę i samemu ją zaplątać.
    Istnieją sploty pozwalające na 3-4 krotne skracanie liny i błyskawiczne jej rozplątanie. Ja np. korzystam z takiego, którego mnie nauczył mój tata: na końcu linki zawiązuję stałą pętelkę 0,5-1cm, wolny koniec liny czy raczej wolny odcinek liny (też tak 1-2cm) składam na pół i wkładam pomiędzy pierwszą pętelkę tworząc w ten sposób kolejną, lekko zaciskam i całą czynność zaczynam od nowa, tworząc kolejne pętelki, które przez siebie przeciągam. Na końcu zawiązuję w tradycyjny sposób. Rozwiązanie takiego splotu sprowadza się do rozwiązania jednego-ostatniego węzła, potem wystarczy juz tylko pociągnąć i linka rozplątuje się sama.
    Oczywiście sam splot nie jest tak wizualnie ładny jak cobra, ale chyba nie o wrażenia estetyczne się tu rozchodzi, prawda?

  50. Ja akurat dam pozytywny paracordowi komentarz choć cenię artykuł. Zakupiłem fajny plecak Wisport Sparrow II, jednak na zamkach miał on niefajne wiązanie, które wymieniłem na paracordowe węzły ozdobne i zastosowałem też paracord na rączkę od plecaka, co dało mu przyjemniejszy chwyt i wygląd a i możliwość odwiązania i zastosowania do czegoś w potrzebie. 6zł za 185cm może drogo (nie wiem). Nie znalazłem informacji skąd pochodzi paracord, który kraj to opatentował, może ktoś wie niech napisze

  51. Hej,

    Fajny art. Sam noszę parę rzeczy z paracordu – od sznurówek po bransoletkę, smycz na klucze … Bransoletkę dobrze wyczyścić od czasu do czasu, bo istotnie, może pachniec nienajładniej.

    Odnośnie hamaku – przyznam, ze wieszałemnna paracord – kilka splotów na karabińczyk – i jakoś nic się nie stalo a na hamaku bujało się blisko 150 kg ;), więc nie wiem co mogłeś miec na myśli – pewnie jakies inne zastosowanie(?)..
    Dzięki za Twoje przemyślenia 🙂

    Wasyl.

  52. Łoj matko, a ja już hamak 2 rok na jednym paracordzie…. Przy moich 100 kg cud, że jeszcze nie zleciałem na dupę. Dzięki za ostrzeżenie.

  53. Dobrze, że trafiłem na ten artykuł. Zastanawiałem się co w paracordzie jest lepsze w porównaniu do zwykłej linki budowlanej/żeglarskiej PP. Od razu zapaliła mi się w głowie lampka, czy nie jest to przypadkiem ten „taktyczny” marketing, którego ostatnio pełno. Dzisiaj wszystko jest taktyczne. Plecaki, bransoletki, nerki, czapki…nawet smycz dla psa. Swego czasu dużo pracowałem z linkami różnego rodzaju (naciągałem bębny afrykańskie), więc jak zobaczę linkę, to od razu wiem czy jest wytrzymała, czy nie. Jak złapałem do ręki paracord, to stwierdziłem, że to szmelc i nadaje się do wieszania prowiantu na drzewie i do niczego innego. Ja zostaję przy linkach PP, ktore de facto również znajdziejsz w milionach różnych wariantów kolorystycznych.

    • PP jest materiałem o mniejszej żywotności w stosunku do PE albo PES i to jest jednak na korzyść paracordu. Na samym początku działalności eksperymentowaliśmy z różnymi linkami, PP po krótkim użyciu wyglądał paskudnie. PP używany jest w żeglarstwie, bo nie tonie, a w zastosowaniach rolniczo-budowlanych dlatego, że jest tani, a schodzą go kilometry (np. snopowiązałka).
      Również uważam, że szum marketingowy wokół paracordu wielokrotnie przewyższa jego faktyczną wartość, szczególnie gdy w tej samej cenie można mieć dostęp do – jak słusznie zauważasz – większej oferty linek o przeróżnych właściwościach, na ogół lepszych od paracordu.

Dodaj komentarz